Co prawda o zmianach w algorytmie Google pisze się od dość dawna, ale niestety z powodu braku czasu nie nadążam z informowaniem o nich 😉
Jedną z pierwszych zmian, która wywołała burzliwe dyskusje na forach o pozycjonowaniu, była walka z Googlebombs (albo linkbombs) – nagłe linkowanie do stron swoich „ofiar” (głównie polityków) w celu wypromowania ich stron na pierwsze miejsca w Google po wpisaniu obraźliwych fraz, np. debil, kretyn, siedziba szatana i wiele wiele innych. Google rzekomo uodporniło się na tego typu manipulacje przez zmianę algorytmu. Czy oby na pewno? A może jednak był to zabieg ręczny, który wyeliminował ten problem jedynie w przypadku kilku stron? W końcu efekt Googlebomb widoczny jest nadal. A mówiono, że nie można już będzie pozycjonować słów/fraz, które nie znajdują się na stronie 😉
Aby wypozycjonować stronę, trzeba będzie zadbać o powiązanie anchorów z contentem strony, ponieważ pozycjonowana fraza powinna się w nim znajdować. Z tego samego względu większe znaczenie mają mieć linki do stron tematycznie powiązanych, na temat linków niepowiązanych tematycznie, na oficjalnym blogu Google czytamy: „Prowadzi to do linkowania serwisów i stron internetowych niezwiązanych ze sobą tematycznie. Tego typu linki nie stanowią żadnej wartości informacyjnej dla osób odwiedzających i są postrzegane jako nieetyczna metoda SEO, podobnie jak ukryty tekst” oraz „Linkowanie do i linki z tematycznie związanych stron są doceniane przez Google i bez wątpienia będą pozytywnie wpływać na pozycje w indeksie. Równocześnie Google dąży do zlikwidowania wpływu masowej wymiany linków tematycznie rozbieżnych oraz linków zakupionych. Odnosi się to również do zautomatyzowanych systemów wymiany linków„. To samo potwierdza Vanessa Fox w jednym z wywiadów. Więcej na ten temat można przeczytać na kolejne ważne zmiany w algorytmie Google.
Inną ważną zmianą, której skutki już są widoczne, jest zmniejszenie wartości linków z katalogów, z których prawie wszystkie były linkami typowo pozycjonerskimi, bez wartości dla użytkowników. Katalogi generowały ogromną liczbę podstron i nie miały unikalnej treści, która dla Google jest obecnie tak ważna. Na blogu Google czytamy: „Takie podejście prowadzi do błędnego założenia, że wystarczy zwiększyć ilość stron konkretnej domeny, dodając na przykład katalogi z dowolną, niejednokrotnie zupełnie nieistotną treścią, aby na dłuższy okres czasu wypozycjonować domenę” oraz „Google jest skłonny podejmować działania przeciwko domenom, których webmasterzy usiłują osiągnąć lepsze pozycje w wynikach poprzez dodawanie skopiowanej lub automatycznie wygenerowanej treści, która nie stanowi żadnej wartości dla użytkowników„. Obecnie większość podstron katalogów znajduje się w wynikach uzupełniających (tzw. site/filtr 260), a wartość linków umieszczonych na nich spada do minimum. Rozwiązaniem tego problemu okazały się tzw. presell pages, które są tworzone w celu dodawania w nich artykułów z linkami w treści. Główną ich zaletą jest unikalność treści, o którą zadbać powinni zarówno właściciele precli, jak i promowanych stron. Do budowy presell pages służy nam popularny system blogowy, jakim jest WordPress.
Co prawda po wprowadzeniu zmian algorytmu Google nie w każdym przypadku było widać natychmiastowe rezultaty, dlatego niektórzy uważają wpisy w oficjalnym blogu Google jako zwykły straszak na pozycjonerów, którzy dotychczas wykorzystywali wszystkie możliwe okazje do zdobycia linków i stawiali na ilość, a nie jakość linków prowadzących do pozycjonowanych stron. W takim razie co zrobić, aby nie podpaść Google? Zastosować się do wskazówek Google dla webmasterów albo testować, analizować i robić swoje 😉