Matt Cutts opisał wczoraj działanie algorytmu eliminującego efekty tzw. Googlebombs. Dla niezaznajomionych z tematem przypominam, że terminem tym określa się wszelkiego rodzaju akcje linkowania wybranej strony na zazwyczaj obraźliwy anchor, czego efektem jest wyświetlanie tej strony na pierwszych pozycjach w Google. Ostatnio taki „wyskok” zakończył się procesem w sądzie.
Jak się okazuje, Google ma 2 algorytmy, z których jeden działa przez cały czas i jego zadaniem jest łagodzenie objawów opisywanego zjawiska. Drugi zaś (algorytm do wykrywania Googlebombs) włączany jest kilka razy do roku, np. w momencie kiedy na forach robi się głośno o kolejnych akcjach.
The defusing algorithm is running all the time, but the algorithm to detect Googlebombs is only run occasionally.
To by tłumaczyło, dlaczego wyniki Googlebomb najpierw utrzymują się przez jakiś czas, a później znikają z dnia na dzień. Poza tym, automat nie działa idealnie, dlatego może się zdarzyć przeoczenie i wykrycie niektórych akcji dopiero przy kolejnym odpaleniu algorytmu do jego wykrywania.