Karać czy nie karać – oto jest pytanie

Dzisiaj chciałabym skłonić Was do refleksji nad podejściem Google do stron emitujących lub do których kierują nienaturalne (wg Google) linki. Zapewne nie będzie łatwo wczuć się nam w rolę osób pracujących przy wyszukiwarkach, ponieważ stoimy po drugiej stronie. Ale spróbujmy chociaż na chwilę zamienić się miejscami i zastanowić się, czy obecna polityka Google ma jakikolwiek sens (oprócz nabijania im kasy), czy może są lepsze sposoby na pozbycie się z SERPów niechcianych wyników.

Wczoraj na FB zadałam następujące pytanie:
fb
i prawie wszyscy wybrali odpowiedź a). Pojawiła się też wzmianka o podejściu Yandexa, które – zgodnie z komentarzem Konstantina Kanina – łączy rozwiązanie a) z b), czyli działa jedynie po stronie „winowajcy”.

Rozważmy zatem plusy i minusy każdego z 3 pierwszych rozwiązań, z perspektywy wyszukiwarek.

Ignorowanie „sztucznych” linków

Plusy

  • wykluczanie niechcianych linków z rankingu i w efekcie zliczanie tylko linków uznanych za naturalne.

Minusy

  • ułomność rozwiązań technologicznych może sprawić, że wyszukiwarka nie będzie w stanie wyłonić naturalnych linków, przez co nie może sobie pozwolić tylko na to rozwiązanie.

Nakładanie kar na strony emitujące „sztuczne” linki

Plusy

  • odegranie się na pozycjonerach za próbę manipulowania wynikami wyszukiwania albo zarabiania na sprzedaży linków pozycjonujących;
  • jeśli kara powoduje wyłącznie nałożenie całkowitej blokady na zliczanie linków wychodzących z danej strony, faktycznie będzie dotykała samych pozycjonerów i tym samym uda się osiągnąć efekt wspomniany w poprzednim punkcie.

Minusy

  • jeśli kara powoduje spadek widoczności strony emitującej linki, wpłynie to na nieświadomych niczego użytkowników, którzy tracą dostęp do wartościowych treści z poziomu wyszukiwarki. W skrócie – tracą na tym użytkownicy, o których wyszukiwarka powinna dbać najbardziej.

Nakładanie kar na strony, do których prowadzą „sztuczne linki”

Plusy

  • odegranie się na pozycjonerach za próbę manipulowania wynikami wyszukiwania;
  • sianie paniki zarówno wśród właścicieli stron, jak i pozycjonerów – to wyszukiwarka dyktuje zasady gry;
  • jeśli kary dotyczą serwisów komercyjnych, skłonią one ich właścicieli do inwestowania w wyniki sponsorowane danej wyszukiwarki (OMG, sama nie wierzę, że w końcu dołączyłam do grupy spiskowców piszących o naganianiu kasy przez nakładanie filtrów 😉 ).

Minusy

  • jeśli kara powoduje spadek widoczności strony, do której prowadzą takie linki, wpłynie to na nieświadomych niczego użytkownikach, którzy tracą dostęp do wartościowych treści z poziomu wyszukiwarki. W skrócie – tracą na tym użytkownicy, o których wyszukiwarka powinna dbać najbardziej;
  • wzrasta ryzyko wykorzystania tego rozwiązania przez nieuczciwą konkurencję, która będzie się starała zaszkodzić pozycjom innych stron;
  • sianie paniki zarówno wśród właścicieli stron, jak i pozycjonerów, przez co coraz więcej linków ma atrybut nofollow oraz anchory brandowe – w rezultacie prowadzi to do zmniejszenia udziału linków pomagających wyszukiwarce w ustalaniu rankingu, w stosunku do wszystkich linków.

Co więc zrobić?

A zatem, gdybyście mieli opierać swój biznes na prowadzeniu i rozwoju wyszukiwarki, która ma dostarczać jej użytkownikom najlepszych i najbardziej trafnych wyników, co zrobilibyście ze stronami próbującymi manipulować Waszymi wynikami przez „sztuczne” linki?

Nadal będzie Wam zależało na tym, aby użytkownicy nie tracili dostępu do wartościowych stron tylko dlatego, że ich właściciele zdecydowali się na udział w działaniach niezgodnych z Waszymi wytycznymi? Czy może jednak obudzi się w Was chęć odegrania się za to, pokazania kto tu rządzi i przed kim trzeba teraz padać na kolana z przeprosinami i obietnicą poprawy?

KATEGORIE: Filtry i bany
Comments (8)

Google stosuje wszystkie możliwe warianty nie bez powodu. Zamieszanie z linkami jest im na rękę, gdyby zdecydowali się na jeden wariant znacznie łatwiej można by było sterować ich rankingiem.

Jak dla mnie mogliby oddać linki pod kontrolę webmasterów: wychodzące + przychodzące dostępne w GWT. Akceptujesz to znaczy, że ponosisz ryzyku nałożenia kary. Wtedy wariant z karaniem za emisję i przychodzące byłby najlepszy. Skończyłoby się depozycjonowanie a jeśli ktoś by podpadł za pozycjonowanie to tylko za te linki, które sam zaakceptował.

Nie zgodzę się z minusem w przypadku „Nakładanie kar na strony emitujące “sztuczne” linki” – z prostego powodu. Witryna emitująca sztuczne linki w tym podejściu jest traktowana jako podmiot odpowiedzialny – więc podejmuje odpowiedzialność za swoją widoczność, jeśli ryzykuje ją dla zysku, to wybór nie należy do wyszukiwarki lecz do właściciela – który świadomie oddaje szanse widoczności w wyszukiwarce (przy założeniu wartościowego serwisu), jednak wiemy, że w dużej mierze zaplecza właśnie nie chcą być w serpach widoczne 😉

Z tego też względu – odpowiedzialności – nie jestem zwolennikiem metody obciążającej stronę linkowaną za linki. Bo nie mamy możliwości sprawdzić czyje działania tego dokonały.

Do wypowiedzi Sebastiana dodam, że czasem może się zdarzyć że strona jest podpinana pod SWL czy jakieś giełdy linków nieświadomie, czyli zwykły hack lub chciwy admin/programista któremu właściciel daje dostęp w celu wprowadzenia zmian czy prowadzenia bloga. A jak zapewne wiecie niektórzy pozycjonerzy mogą też się pochwalić takimi linkami ze stron swoich byłych/aktualnych klientów 🙂
No to w tym przypadku wyrok jest oczywisty: właściciel powierza dostępy jakiemuś Jasiowi za 100 zł = nie dba o swoją stronę = nie dba o użytkownika = wywalić go z top-10 = profit.

moim zdaniem sztuczne linki tak na prawdę powinny być całkowicie eliminowane i osobiście jestem za tym aby karać tych którzy dopalają się syfem w postaci spamu i linków „z dupy”. Dbasz o swój serwis, kombinujesz, nawiązujesz relacje, wymieniasz się wartościowymi linkami z konkretnymi żywymi stronami. Reasumując kara dla osób korzystających z takich rzeczy jak sztuczne linki + fuck off z top 10. Tak jak powiedział Konstantin, dajesz dostęp za 100 zł to z góry świadczy, że Twój serwis jest dla ciebie niewiele warty, więc po co pozycjonować. Amen

Piotr, zgadzam się z Tobą, człowiek poświęca czas dla klientów, aby treści na jego stronach był wartościowe i linki były dobre. A ktoś jest i tak wyżej w wyszukiwarce niż my, bo „dokarmia się” spamem. Nie jest to dobre i ani trochę uczciwe.

Ja ostatnio zrobiłem mały test. Zgłosiłem zaplecza 10 sztuk do disavow, spory czas temu. Po czym wrzuciłem dla testu 5 wypozycjonowanych stron na średnie hasła do TOP5. Co się stało? 4 strony dostały powiadomienia o działaniach ręcznych, mało tego już po paru dniach strony zaczęły spadać ;/ Normalnie już sam nie wiem. Strony tematycznie zbliżone do zaplecza, dodałem teraz strony z innej tematyki i też spadają…

Wojna niestety jest na całego. Google nie przepuszcza już nawet linków z blogów, linków brandowych, czy linków z takich serwisów jak artelis. Nawet linki z przed 3-4 lat są wyciągane na wierzch. Nie ma z nimi żadnej dyskusji. Filtr nałożony w maju i zabawa się ciągnie cały czas. Mam wrażenie, że obecnie jak się wpadnie w ich łapki a prowadzi się duży sklep internetowy to nie ma przeproś, wiedzą doskonale że zostaje wtedy firmie tylko adwords. Śmieszne nawet jest to, że google traktuje linki nawet produktowe za spam, pisane przez klientów. Więc będzie trzeba umieścić apel do klientów na stronie – prosimy nie umieszczać linków na blogach do naszej strony! Oczywiście będzie również trzeba zatrudnić osobę, która będzie monitorować wyłącznie linki. Pozdrawiam

Mogę potwierdzić, że naprawdę nie jest łatwo uporać się z tematem zdjęcia filtra w przypadku gdy domena ma powiedzmy „burzliwą” przeszłość. Google powinno poprawić swój algorytm tak aby po prostu obniżał randking za linki złej jakości. Ta cała historia z etyką i karami to jakaś paranoiczna sytuacja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Copyright 2005-2023 SEO blog Lexy. All Right Reserved.