SEO w 2015 r. – User is King

W końcu zebrałam się, aby usiąść do wpisu planowanego jeszcze na zakończenie 2014 r. 😉 Na temat przewidywań odnośnie do SEO w 2015 r. wypowiadałam się już u Tomka Wydry, a teraz czas na bardziej szczegółowy opis uwzględniający więcej zmian.

Zanim przejdę do meritum, wypadałoby napisać kilka słów o SEO w 2014 r. Rok temu uważałam, że zacznie zacierać się granica między typowym seowcem, a specjalistą ds. promocji i że agencje SEO powinny rozwijać się w kierunku agencji reklamowych albo przynajmniej z takimi współpracować. W ten sposób mieliśmy osiągnąć efekt dywersyfikacji źródeł linków w bardzo naturalny sposób, ponieważ zamiast skupiać się na działaniach typowych dla SEO, zaczęlibyśmy w większym stopniu niż dotychczas uwzględniać w naszej pracy działania promocyjne, które przy okazji pozwalają na zdobycie odnośników. W moim przypadku nie były to rewolucyjne zmiany, a jedynie modyfikacja dotychczasowych typu:

  • w kampaniach „brandlowych” nie było już mocnego nastawienia na linki SEO, dlatego bezpieczniej było zlecać je osobom, które o SEO niewiele słyszały i nie mają zboczenia zawodowego polegającego na wstawianiu anchorów EMA gdzie popadnie;
  • lepsze precle starałam się zastępować artykułami sponsorowanymi w tematycznych serwisach, a także w większym stopniu niż jeszcze rok wcześniej wykorzystywałam do promocji informacje prasowe;
  • generalnie nastawiałam się na dużo mniej linków, ale w większym stopniu pochodzących ze stron, które nie przypominają zaplecza.

Oczywiście nie udawało mi się to w 100%, więc gdyby faktycznie przeanalizować linki pozyskane przeze mnie w tym czasie, nie byłby to aż tak idealny wzorzec od opisanego powyżej. Ale sama znając najlepiej swoje metody uważam, że zrobiłam postępy w tym kierunku. I nadal mam zamiar kontynuować te działania.

Pytanie, co dalej? W jakim kierunku mam zamiar iść w 2015 r.? Wymieniłabym tu kilka punktów:

  • jeszcze mniejsze wykorzystanie źródeł linków typowych dla dawnego SEO – czyli dalsza ucieczka od precli czy słabszych jakościowo serwisów dziennikarstwa obywatelskiego (za wyjątkiem linkowania zaplecza, które zawsze miało i zawsze będzie miało niższy priorytet od stron docelowych). Oczywiście nadal będą zdarzać się sytuacje, w których warto będzie poświęcić chwilę nawet na takie działania, jak dodanie wpisów w bardziej sensownych katalogach stron – w końcu to najszybsze i najłatwiejsze linki, a i linki EMA w nich raczej nikogo nie powinny dziwić. Katalogi podałam jedynie jako przykład, bo to jedno ze źródeł, o których od lat powtarza się, że umiera 😉 Oczywiście takie działania zostawiłabym raczej na momenty krótkich przestojów w innych działaniach, chociaż sama odpalam wtedy kampanie na forach w przypadku stron, które jeszcze nie mają zbyt wielu takich linków;
  • utrudnienie analizy spadków pozycji – w momencie kiedy zarówno Panda, jak i Pingwin (czyli 2 najgłośniejsze aktualizacje w Google) działają cyklicznie i mogą się na siebie w dowolnym momencie nakładać, nie tak łatwo będzie w szybki sposób ocenić przyczynę spadków pozycji. Doskonale wiemy, że pod kątem backlinków można się przyczepić do każdej pozycjonowanej strony, więc analiza profilu linków będzie już konieczna w każdym przypadku (poza filtrami ręcznymi, w których znamy powód ich nałożenia). Nie wystarczy też unikalna i merytoryczna treść, bo istnieje ryzyko, że mniej merytoryczne komentarze w dużej ilości zadecydują o ogólnej ocenie komentowanej treści – tym samym w wielu przypadkach dojdzie konieczność analizy contentu, nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie budzi on zastrzeżeń. W zasadzie to już w ostatnich miesiącach uczestniczyłam w kilku rozmowach, w których lekko pospierałam się z innymi o to, że warto zerknąć na całokształt strony i wykluczyć wszystkie możliwe problemy, zamiast od razu zakładać, że problem jest tylko jeden;
  • bycie o krok przed Google – już dawno powinniśmy się nauczyć, że Google z jednej strony lubi nas informować o wprowadzeniu zmian już po fakcie, a z drugiej strony – idzie w kierunku poprawy wyników pod kątem potrzeb użytkowników. Mówiąc wprost, mogliśmy się spodziewać tego, że na ranking będą miały wpływ takie czynniki jak:
    • szybkość wczytywania strony,
    • mało inwazyjne wyświetlanie reklam (mam na myśli aktualizację „Top Heavy”),
    • wersja szyfrowana strony,
    • posiadanie wersji mobilnej.

    Kto wie, być może Google za rok oficjalnie potwierdzi, że już od dawna uwzględnia w rankingu czynniki behawioralne wyrażane m.in. przez CTR w SERPach (mniejsza o dane z Analyticsa – w końcu dane o CTR w wynikach wyszukiwania są dostępne dla wszystkich stron) czy sprawdzanie BR w SERPach w postaci szybkiego powrotu ze strony do Google.

    Pozostałe tematy najlepiej rozważyć przede wszystkim z punktu widzenia użytkownika. Wystarczy zadać sobie pytanie o to, która strona jest dla użytkownika bardziej wiarygodna – ta z danymi kontaktowymi w postaci imienia i nazwiska, a nawet z pełnymi danymi firmy, czy może ta z anonimowym formularzem kontaktowym, jak to zazwyczaj bywa na zapleczu, oraz dodatkowo z ukrytymi danymi WHOIS. Czy dla użytkownika czytającego np. bloga prawniczego ma znaczenie data aktualizacji wpisów, czy jest mu ona całkowicie obojętna? A co z podejściem Google do poszczególnych serwisów? Czy wyszukiwarka może faworyzować serwisy korzystające z jej usług (m.in. Google Analytics, AdWords, konto dla webmasterów), odbierając te działania jako świadczące o poważnym podejściu do swojego biznesu? Czy może wystarczy podpięcie darmowych statystyk i brak reklam w Google, czy nawet wzmianek w serwisach społecznościowych, aby zyskać autorytet w „oczach” Google tylko za pomocą dobrych (tylko w czyjej ocenie?) treści? To wszystko to działania świadczące o tym, jak mocno właściciel strony jest zaangażowany w jej rozwój, jakie ma podejście do niej jako do formy prowadzenia biznesu, oraz jak wiele łączy daną stronę z typową zapleczówką, której Google wolałoby w ogóle nie utrzymywać w indeksie.

    Nadszedł więc czas, abyśmy sami przewidywali zmiany i wprowadzali je, zanim pojawi się komunikat na ich temat – a często wystarczy tzw. czytanie między wierszami i wyciąganie wniosków z tego, do jakich danych Google już ma dostęp;

  • „User is King”, czyli UX w SEO – ze względu na punkt wyżej uważam, że powinniśmy w większym stopniu niż dotychczas zainteresować się tematem użyteczności strony. To właśnie zadbanie o nią i analiza czynników UX pozwoli ocenić, na ile dobrze użytkownicy oceniają naszą stronę m.in. pod kątem trafności wyników wyszukiwania. Nie musimy od razu być specjalistami od UX, ale wypadałoby zainteresować się przynajmniej tymi czynnikami, które w największym stopniu są związane z efektami naszej pracy.

    Może się okazać, że źle dobraliśmy frazy do niektórych artykułów i dlatego użytkownicy szybko wracają do wyników wyszukiwania. A być może poruszanie się po stronie czy dokonanie zamówienia sprawia tyle kłopotów, że część osób po prostu odpuszcza sobie naszą stronę i tym samym zmniejszamy konwersję z ruchu organicznego, o który tak bardzo się staramy. Żeby poprawnie wyciągać wnioski z analiz, powinniśmy również zgłębić temat Google Analytics – czy artykuł z wysokim BR okazał się na tyle mało trafny, że użytkownicy szybko uciekają ze strony, czy może jest na tyle dobry i obszerny, że wyczerpał cały temat i dlatego nie było potrzeby przechodzenia na inne podstrony?

    Myślę, że ten rok to dobry moment na wzięcie udziału we wszelkiego rodzaju szkoleniach z analityki internetowej, UX czy promocji stron, a jeśli to nie wchodzi w grę, to czas rozpocząć współpracę z firmami, które specjalizują się we wspomnianych dziedzinach. Nie piszę, że nagle powinniśmy całkowicie zapomnieć o czystym SEO nawet na niewielkiej stronie firmowej, aby bawić się w szczegółowe analizy i poprawiać każdy detal na stronie. Ale na pewno w zależności od wielkości strony i budżetu, powinniśmy uwzględnić rozwój naszej branży i potrzeb, jakie wiążą się z naszą pracą. Nie namawiam w końcu na rewolucję, ale o stopniowe poszerzanie horyzontów i tym samym szersze spojrzenie na strony będące pod naszą opieką.

Oprócz wspomnianych powyżej zmian, czekają nas oczywiście zmiany wynikające z kilku aktualizacji Google, które jeszcze nie doszły do Polski (np. Gołąb), a których wdrożenie jest jedynie kwestią czasu. Właściwie to każda kolejna aktualizacja wiąże się z niepewnością co do tego, na ile wyszukiwarce uda się dać nam, seowcom, po łapkach. Dlatego do każdej zmiany trzeba będzie się dostosować, a zaproponowane powyżej zmiany powinny pozwolić nam jak najdalej uciec przed wpadką.

W sieci pojawiają się również pojedyncze głosy o tym, że w tym roku w SEO nic się nie zmieni. Gdyby się nie zmieniało, to byłoby nudne i świadczyłoby o tym, że SEO przestało się rozwijać. Wiadomo, że znajdą się osoby trzymające się przestarzałych technik, skupiające się na nawalaniu linkami i zmieniającym domeny jak rękawiczki, i nie można powiedzieć, że takie działania obecnie nic nie dają. Owszem, przy naprawdę mało konkurencyjnej tematyce nadal można uzyskiwać efekty trzymając się schematów i nie wysilając się zbytnio z pomysłami na linki, ale zapewne większość z nas ma pod opieką zarówno małe, jak i duże projekty, i tym samym musimy dostosowywać nasze działania do potrzeb. Stąd też powyższe propozycje na wiele kolejnych miesięcy.

A jak Wy to widzicie?

KATEGORIE: SEO refleksje
Comments (25)

Mam bardzo zbliżony punkt widzenia. Myślę, że teraz SEOwiec musi orientować się w innych odłamach marketingu internetowego, by w razie potrzeby zmieniać strategie – z nacisku na SEO, nacisk na UX, adwords etc. Linki wydają mi się coraz mniej istotne w SEO.

Polecam studia uxd na swps… Uprzedzam że jest mega ciężko. Wkrótce opiszę co nieco na blogu o uxd zapewne 🙂

Opisz opisz 🙂 Ja na razie jestem w trakcie czytania książki o UX.

Niestety ale u nas wszystko jest na opak, 10w1 by byłó taniej.
W 2015 roku Specjalista SEO to powoli Webmaster, Marketingowiec, PR-owiec i ekspert od UX, Copywriter itd… Z jednej strony to urok tej pracy. Człowiek ciągle się rozwija i uczy nowych rzecz a z drugiej czy nie fajni by był skupić się na SEO? Komfort pracy byłby znacznie większy gdyby Klient miał dział marketingu internetowego, agencje PR online, Copywritera itd. Wtedy zostało by nam koordynowanie działań pod kontem SEO, ale pomarzyć każdy morze 😉

„posiadanie wersji mobilnej. ” – Rozumiem że chodzi o RWD a nie mobile? 😉

Masz racje, że w Polsce większość klientów chce „jak najtaniej”. Dopóki część firm będzie oferować pozycjonowanie za 10zł/top10/fraza przy płatności za efekty to nic się w tej kwestii nie zmieni. Oczywiście od tej reguły są wyjątki – i dobrze;)

Masz rację obecnie SEO będzie polegało na jakości strony docelowej jej szybkości, wyniku kodu jak i rwd np ocena page speed, w3c jaki i webmaster od google tam musi być zielono 🙂 a pozycje nam podskoczą widzę to po swoich stronach które nie linkuję już dawno do katalogów, preclów itp … jedyne linkowanie jakie ma sens to w SOCIAL , oczywiście „stare” adresy jeszcze się trzymają na pozycjach ale to do czasu

Polecisz książkę Marto? Też chętnie bym przeczytał i zaczął się w tym ogarniać.
A najlepsze jest to, że jakieś pół roku temu rozmawiałem ze swoją narzeczoną o przyszłości pracy, czym mógłbym się zajmować jakby SEO jednak umarło. I stwierdziłem, że pewnie UX. Miałem nosa 🙂

Obie wersje są jak na razie ok, ale RWD jest po prostu lepsza i jeśli tworzona od podstaw – łatwiejsza do implementacji. Przerobienie niektórych stron na RWD może okazać się dużo bardziej pracochłonne, droższe itp. niż wprowadzenie wersji mobilnej. Trzeba wtedy oczywiście bawić się więcej z przekierowaniami, canonicalami, mapami stron i innym cholerstwem, ale powinno być akceptowalne.

Podpisuję się pod tym wpisem – dokładnie tak samo widzę prace, jakie czekają nas w bieżącym roku. Włącznie z podejrzewaniem Google o branie pod uwagę czynników, które teoretycznie się nie liczą (ten CTR nie daje mi spokoju już od pewnego czasu ;>).

Ewidentnie widać że coś się zmienia, ale np ostatnio odstaliśmy ze 2 razy na meila firmowego ofertę pozycjonowania fraz za 5zl od sztuki… Oczywiście nie wierzymy w cuda i mamy jedną osobę od ogólnego wizerunku naszej marki.
Po zmianach na stronie (contentu) zauważyliśmy ewidentny wzrost pozycji i każdemu polecamy zainteresować się treścią strony.

Lexy, wreszcie ujęłaś sprawę jak należy. Zamiast „Content is the king” – „User is the king” 🙂 Podoba mi się to. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, dlaczego serwisy z historią czy fora, które mają stały ruch i dużo użytkowników, świetnie wypadają pod względem SEO? Content jest również jak najbardziej istotny, ale bez ruchu, bez wartościowego ruchu – lipa.

Ale co konkretnie nie daje Ci spokoju? Przecież to już jest dawno potwierdzone wieloma testami i informacjami z konkretnych branżowych źródeł. Warto czasem wyjść poza polskie (pseudo)seo blogi i zdobyć nieco faktycznej wiedzy, jeśli już nie chce się samemu przeprowadzać testów.

myślę, że SEO będzie się ciągle rozwijać, bo google dostosowuje SERPy pod użytkowników, gdzie ciągle się to zmieniało, zmienia i będzie się zmieniać, bo google nie chce stracić swoich userów co jest logiczne.

Szczególnie podoba mi się podejście, aby być krok przed Google. Nie tylko w kwestii ochrony stron, ale także w kwestii pozyskiwania ruchu. Logiczne jest, że wzmianki o marce i sygnały społecznościowe będą coraz istotniejsze w budowaniu autorytetu marki i jej strony. Stanowi to naturalny system poleceń wpisujący się w pierwotną ideę Page Rank, tylko bez linków. Myślę, że warto myśleć w tych kategoriach nawet jeśli nie ma bezpośrednich dowodów na wzrost pozycji. Ponadto cała kwestia UI/UX, czynniki behawioralne (np. bounce rate przy ruchu z SERP) muszą w większym stopniu wpływać na algorytm. Jeśli Google chce dostarczać jakościowych wyników (nie dlatego, że to ich misja, a dlatego, że od tego zależy przyszłość ich narzędzia i reklam), to musi brać wygodę użytkowników pod uwagę.

Nie zmieni się nic, będą filtry, bany, aktualizacje i marudzenie. Normalka…

Panda, Pingwin, Gołąb… dużo jeszcze google ma zwierząt w swoim zoo 🙂 Zobaczymy czy po zmianach będą jakieś turbulencje czy też nie. Jedno jest pewne, sosby przykładające się do pozycjonowania i stawiające mądrze zaplecza – z unikatowymi treściami – na pewno nie cierpią w dużym stopniu. Content is Kinng i to się chyba nie zmieni. No i oczywiście dywersyfikacja linkowania.

Kiedy zaczynałam swoją przygodę z pozycjonowaniem, zastanawiałam się, dlaczego agencje PR, które, nawiasem mówiąc, często w imieniu swoich klientów zatrudniają agencje SEO, nie połączą po prostu swoich sił i nie pozyskają od razu specjalisty w tej dziedzinie na stałe do swojej firmy. Wówczas zakres ich usług byłby o wiele szerszy i atrakcyjniejszy dla klientów agencji. Może więc w tę stronę – agencje PR powinny w pewien sposób wchłonąć SEO, nie odwrotnie?

Mimo wszystko w przypadku zupełnie nowych stron jestem zwolennikiem wprowadzenia RWD 🙂 Jakieś takie „świeższe” wydaje mi się to rozwiązanie.

Mogę potwierdzić na swoich przykładach, że domeny posiadające spory ruch z różnych źródeł lepiej trzymały się w top 10. Widać zatem, że liczy się coraz bardziej „popularność” strony. Content is King to stwierdzenie, z którym nie do końca się zgadzam. Strony z dużą ilością Contentu, które nie zdobywają ruchu niewiele pomagają w SEO.

Świetny artykuł, choć tak naprawdę bardzo ciężko jest stwierdzić, jakimi zmianami w tym roku uraczy nas wielkie G. Z ciekawostek – dodam jedną rzecz – Miałem okazję czytać niejeden artykuł o proponowanych (i przewidywanych) zmianach w SEO w roku 2015 i wielu specjalistów opisuje dwie

– SEO dla mobilnych – innymi słowy zmiany oraz nowoczesne rozwiązania, jakie będą wymagane od SEOwców, tak aby wyniki ich pracy były faktycznie widoczne na urządzeniach mobilnych, z których korzysta coraz większa część społeczeństwa (w Polsce, za granicą to już standard). Wiadomo, że w przypadku urządzeń mobilnych priorytetem jest np. szybkość wczytywania się strony, więc SEO będzie musiało się do tego dostosować.

– Znienawidzone Anchory – nie oszukujmy się, nawet ludzie średnio zorientowani w tematyce SEO bez żadnej dodatkowej wiedzy są w stanie stwierdzić, że coś jest nie tak z tekstem, który wychwala produkt a dodatkowo ma podświetlone frazy, które okazują się w magiczny sposób przenosić nas do witryny powiązanej z artykułem. Czytałem gdzieś, bodajże w Forbes, że Google może spróbować w 2015 zaradzić coś na wszędobylskie anchory, choć oczwyście, co Google faktycznie zrobi – tego nie wie nikt 😉

Tak czy inaczej, dzięki za świetny artykuł 😉

Analityka jest dość ciekawym zajęciem, wymagającym sporej wiedzy. Jako, że brak jest n polskim rynku rzetelnego opisu oprogramowania ułatwiającego różnego rodzaju analizy (G Analytics to niestety wierzchołek góry lodowej) warto aby ktoś się podzielił wiedza na jakimś blogu jak ma w tym doświadczenie.

Z większością przewidywań jestem w stanie się zgodzić, tylko według mnie, należy większą uwagę poświęcić wersją mobilnym, w zeszłym roku one generowały ok. 40% ruchu, jestem pewien że będzie to rosnąć w dużym tempie.

To będzie akurat zawsze 😉 Nie każdy idzie z tematem w odpowiednim kierunku – wielu stoi w miejscu. Nawet od niektórych „seowców” słyszy się o masowym katalogowaniu w niemoderowanych serwisach strony docelowej. Poważnie – zapytanie ze wczoraj 😉

Lexy… świetne! Nie wiedziałem jak to ująć a Ty wyczerpałaś temat. Dokładnie, kiedy użytkownik jest szczęśliwy to google nas punktuje. Ale dodał bym jeszcze jeden punkt, bardzo ważny UX często wystarczy kilka przemyślanych zmian na stronie, a użytkownicy zostaną na niej dłużej i zobaczą więcej różnej treści – to musi zapunktować!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Copyright 2005-2023 SEO blog Lexy. All Right Reserved.