Linki przychodzące szkodzą… tym razem oficjalnie, czyli kilka słów o akcji z Nokautem, Ceneo i Skąpcem

W ostatnich latach napisanie o tym, że linki przychodzące szkodzą, praktycznie za każdym razem wywoływało burzliwą dyskusję. Część osób (w tym ja) trzymała się tego, że filtry za backlinki były dość powszechnym problemem dawno dawno temu (5, może 6 lat temu), więc i teraz są możliwe. Inni trzymali się oficjalnych wypowiedzi od przedstawicieli Google, nawet pomimo ukarania witryny J.C.Penney.

Problem w tym, że wypowiedzi Google nigdy nie negowały istnienia takich filtrów. Jedyne, co można było wywnioskować z wpisów na blogu Google, na blogu Matta czy też postów Kaspara na forum Google to to, że konkurencja może niewiele zrobić, aby zaszkodzić innej stronie oraz aby nie tracić czasu na analizę linków przychodzących tylko zadbać o unikalną, wartościową treść na stronie. Osobiście nigdy nie widziałam, aby Google informowało wprost o tym, że linki przychodzące nie szkodzą. Nawet w poście o tym jak Google postrzega linkowanie, możemy przeczytać, że:

czyli Google bierze pod uwagę całokształt prac nad stroną, a nie wyłącznie linki przychodzące, co nie oznacza, że profil backlinków w ogóle nie ma znaczenia.

Wydarzenia z ostatnich dni pokazują, że Google podejmuje kroki zarówno w stosunku do stron emitujących „podejrzane” linki, jak i tych, do których linki te prowadzą. Osoby niezorientowane w temacie filtrów dla największych porównywarek cen (Nokaut, Ceneo i Skąpiec) i kilku sklepów odsyłam do stron:

A wszystko zaczęło się 27 stycznia 2012 r., kiedy to Guglarz (Kaspar Szymański) na swoim profilu Google+ opublikował notkę o następującej treści:

Wygląda więc na to, że powód filtra jest logiczny tym bardziej, że niektóre z zafiltrowanych serwisów przyznały się oficjalnie do podejmowania działań, o których Kaspar wspominał.

Dostaliśmy od Google’a informację, iż część naszych działań w internecie może być niezgodna z wytycznymi zawartymi w Google Webmaster Guidelines. To było dosyć ogólne stanowisko, nie było wypunktowanych zarzutów (…). Wspólnie z agencją reklamową, która zarządza naszą stroną, wprowadziliśmy zmiany w tych miejscach, które potencjalnie mogły budzić wątpliwości, i zgłosiliśmy stronę do ponownej weryfikacji. Teraz czekamy i mamy nadzieję, że weryfikacja będzie pozytywna. (Michał Sikora/Tesco Polska)

Dzisiaj w nocy firma Google w swojej wyszukiwarce zastosowała filtr na linki z serwisu Ceneo. Obecnie jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami firmy, wyjaśniamy zaistniałą sytuację. Pracujemy nad tym, aby wszystko wróciło do normy. (Anna Jasińska/Ceneo.pl)

Popieramy działania Google polegające na poprawianiu jakości wyników wyszukiwania – i to mimo tego, że chwilowo sami ponieśliśmy konsekwencje prowadzonej przez wyszukiwarkę akcji. (Grupa Nokaut)

Mimo tych wypowiedzi, niektórzy dopatrują się w działaniach Google próby „przygotowania gruntu” pod swój produkt, jakim jest Google Search Product.

Wydaje mi się, że akcja z filtrami dla tak popularnych serwisów miała być zwykłą pokazówką. Być może łatwiej było nastraszyć webmasterów w ten sposób zamiast nauczyć algorytm wyłapywania zakupionych linków i ich ignorowania. Być może działanie to było efektem zarzutów w stronę Google dotyczących tego, że „większy może więcej”. A być może to faktycznie przygotowanie do wprowadzenia produktu Google na polski rynek pod przykrywką walki ze stronami naruszającymi wytyczne. Jeśli wierzyć zapewnieniom Guglarza:

Akcja nie dotyczy witryn z określonej kategorii tematycznej (nie chodzi więc tylko o witryny e-commerce), nie ma też nic wspólnego z innymi produktami Google

Jedno jest pewne – skorzystają na tym mniejsi gracze, którzy zgarną ruch, jaki w tej chwili generowałyby zafiltrowane serwisy. Mocno prawdopodobne jest również to, że taki straszak wpłynie na zmniejszenie popularności SWLi i systemów pośredniczących w sprzedaży linków – zarówno w odniesieniu do początkujących SEOmasterów, którzy od razu szli po najmniejszej linii oporu korzystając z tego typu systemów, jak i do popularnych serwisów, które nie będą mogły pozwolić sobie na ryzyko utracenia wysokich pozycji w Google.

Ciekawi mnie tylko, jak będzie wyglądał finał tej akcji – czy wspomniane tu serwisy powrócą na stare pozycje po usunięciu nielubianych przez Google linków? Sądząc po dotychczasowych, podobnych sytuacjach, tak właśnie się stanie i zapewne to kwestia np. 30 dni, na jakie kara mogła zostać nałożona. Jakie są Wasze odczucia w tym temacie?

KATEGORIE: Linkowanie, Pozycjonowanie stron
Comments (22)

Wg mnie nie powinny już tak wysoko wrócić.
Tych SWLi to pewnie używali ich masowo !!!

Po pierwsze: wywalanie wybranych serwisów ręcznie za to że były „robione” SWLami jest trochę bez sensu, bo za chwilę się znajdą zawodnicy którzy konkurencję rozmyślnie podobnie podlinkują a potem będzie „uprzejmie donoszę”… i co wtedy?
Porównywarki powinny polecieć wyłącznie na frazy, które były robione samymi SWL, gdyż nie było podstaw do uzyskiwanych pozycji, ale filtr dla Ceneo na frazę „ceneo” jest co najmniej zabawny (też za SWLe?) :>

Druga rzecz – technicznie rzecz biorąc moc usuniętych linków nie wyparowuje od razu, więc technicznie powinno być tak, że po usunięciu SWLi witryny te wrócą do topów, ale zaczną się w nich systematycznie osuwać na dalsze pozycje (z braku mocy). Nie uwierzę, że zdążą wypracować techniki jakkolwiek zgodne z wytycznymi Google, zwłaszcza że masowo na siłę indeksowali wewnętrzne wyniki wyszukiwania… jeśliby jakimś sposobem wrócili na wysokie pozycje dla większości fraz typu „produkt”, „produkt opinie”, „produkt forum”, to dla mnie IMO cała akcja będzie wara tyle co zapowiedzi polskich polityków przed wyborami ;]

Jednocześnie uważam, że karanie za linki zewnętrzne jest złym pomysłem i obnaża słabość algorytmu, który nie potrafi sobie z nimi zupełnie poradzić.

Za 29 dni wszystkie wymienione serwisy wrócą do indeksu, jest to moim zdaniem pstryczek w nos i ostrzeżenie. Podobnie jak dobrze przytoczony w tym temacie przykład J.C. Penny, które wróciło do indeksu po około 30 dniach.

P.S. Z Kasparem będzie można porozmawiać podczas http://SearchMarketingDay.com – w panelu dyskusyjnym może powie nico więcej nt. przyczyn nałożenia tych filtrów…

Słyszałem, że google panuje wprowadzić własną wyszukiwarkę produktową – wielki sklep www. Ma być on konkurencją dla Amazona. Może to jest przyczyną tego typu filtrów.

Moje odczucia są podobne do Twoich 🙂
Jedna wielka niewiadoma co było prawdziwym powodem filtru.
„Płaszczenie się” przed Google przedstawicieli ukaranych stron, pewnie z myślą, że kto pokłoni głowę niżej wróci wcześniej i zgarnie rynek.
Jeśli był to filtr to za 30 dni wszystko wróci do normy a strach przed karą za SWLe pozostanie. Jeżeli Google chce być w pełni sprawiedliwy, powinien opracować system sprawdzający czy SWLe dodaliśmy sami czy też ktoś nam zrobił nie lada psikusa ot tak sobie, celem eliminacji konkurencji. Niemożliwe, nie do zrobienia? Dla Google nie ma rzeczy nie do zrobienia 😉
Pozdrawiam

Marta, to była chirurgiczna akcja, Google dokładnie sprawdziło sobie skąd są linki – dowód ma moim blogu, że w przypadku Nokauta np nie działali po omacku…

Cały czas uważam, że nie istnieje automatyczny filtr za linki przychodzące, a „więcej niż 20 linków dziennie = filtr” to jedna z większych bzdur w SEO.

Ciekawe, która firma właśnie usunęła sobie z portfolio Ceneo i Skąpca…

O ile dobrze pamiętam, to ktoś ze Skąpca pytał się wczoraj o zgodność strony z Wytycznymi na Forum Google… Jednak deklaracja zmiany firmy SEO nie padła

„powinien opracować system sprawdzający czy SWLe dodaliśmy sami czy też ktoś nam zrobił nie lada psikusa”
Nie no, nie przesadzajmy. Co za problem podlinkować konkurencję w taki sposób, aby wyglądało to na ich działania?

Marta ma rację – dlatego ja uważam, że Google miało 100% pewność, że korzystają z SWLi -dowód znajduje się we wpisie na moim blogu – znajomy znalazł informację o tym, że Nokaut zrezygnował z publikacji linków w Prolinku.
Owszem, to na pewno nie jest jedyny powód – ale to pokazuje, jak chirurgiczna była akcja Google, zapowiadana zresztą z pewnym wyprzedzeniem przez Kaspara…

Prolink i inne SWL są dobre ale na pewien czas. Jak staną się popularne to Google daje pstryczka w postaci filtra. Wystarczy rzucić okiem na stronę, ile firm korzysta z tego systemu. Wg. mnie głupotą jest pozwalanie na to aby jakiś system wymiany linków szczycił się, że jakaś firma jest w systemie. To tak jak przyjechać autem na komendę i pochwalić się, że samemu się prowadziło.

*przyjechać po pijaku

janek – no właśnie – nic dodać, nic ująć. To tak, jakby chcieli zwrócić uwagę na siebie…

Eh szkoda gadać niestety. Dobry artykuł 🙂

No właśnie spotkał, się ktoś z przypadkiem depozycjonowania konkurencji, za pomocą SWL, blastów ?

Ja widziałem ofertę na Oferii 🙂 – ale takie coś podpada pod prokuratora moim zdaniem, więc kto to robi sporo ryzykuje.

i tak dziwne, że Google dopiero teraz zabiera się za SWL
Sebastian depozycjonowanie często wiąże się z wielokrotnym skopiowaniem tręsci autorskich, więc jak najbardziej podpada pod prokuratora, ale w naszym kraju to niska…

Google już wcześniej brał się za SWL ale bez skutku, ostatni raz brali się około rok temu może z 1,5 roku. Teraz dobrze, że wyczyścili porównywarki za SWL-e…

A gdzie to słyszałeś? Google i Amazon to prawie jedna firma która ze sobą współpracuje od lat…

Teraz już chyba wszyscy wiemy dlaczego Google sprawdza i utrudnia życie porównywarką 🙂

Google arbitralnie podchodzi do własnych zasad. A więc stosowanie się do wytycznych google to nie tylko dbanie o jakość strony ale także podskakiwanie do ich własnej melodii. Google arbitralnie stosuje swoje wytyczne i celowo manipuluje wynikami. Tyle zasad a wyniki to już niemal same sklepy i nie to co szukamy. Lepiej zmienić wyszukiwarkę google na bing czy coś innego i przestać tańczyć jak zaśpiewa google bo i tak samo się do tego nie stosuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Copyright 2005-2023 SEO blog Lexy. All Right Reserved.